niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 2: "Poradźcie się egzorcysty"

- Najpierw zaatakowała Panią z nożem, potem ugryzła mnie w kolano, a następnie obrzuciła Rossa kamieniami. Co się z nią dzieje? - zastanawiała się głośno Tess.
- Szatan ją opętał - powiedział Ross.
- ROSS! Szatan nie istnieje - powiedziały równocześnie Tess i Ellen. Blondyn spojrzał na nie z miną "no co wy nie powiecie". Był chrześcijaninem, natomiast Laura, Ellen i Tess były ateistkami, czyli nie wierzyły w nic... W żadnego Boga, anioła, diabła.
- Na waszym miejscu poradziłbym się egzorcysty - dodał Ross.
- Ross, bitch please... - jęknęła Tess.
- Poza tym, raz czytałam w Internecie, że Szatan opanowuje jedynie osoby głęboko wierzące. Laura jest ateistką - dodała.
- To wcale nie głupi pomysł - mruknęła Ellen, ignorując słowa Tess.
- W naszej rodzinie zdarzył się przypadek opętania. Dziadek Laury, Victorio, został opętany i zmarł. Poza tym przeraża mnie historia Anneliese Michel (Anneliese Michel - 24letnia Niemka, która zmarła na wskutek opętania przez 6 demonów/ciężkiej choroby psychicznej i wyniszczenia organizmu, spekulacje trwają - od aut.).
- Opętania nie są dziedziczne - powiedziała Tess.
- Swego czasu bardzo interesowałam się tym tematem.
- Poradźcie się egzorcysty - jęczał Ross.
- Zamknij się - warknęła Tess.
***
- Ojcze Franklin? - rzuciła Ellen Marano. Przyszła do kościoła, pewna, że pójście do ezgorcysty w sprawie Laury nie jest głupim pomysłem.
- Słucham - warknął ks. Jeremy Franklin.
- Nie przeszkadzam?
- Miałem iść na wódkę z ojcem Michaelem, ale jak już pani przyszła, to niech pani gada. Pani pójdzie ze mną na Zakrystię - ks. Jeremy i Ellen ruszyli do Zakrystii i opadli na ławkę.
- Słucham - powiedział ksiądz.
Ellen opowiedziała mu całą historię. Ks. Franklin był bardzo poruszany.
- Czy to może być opętanie? - tym pytaniem Ellen Marano zakończyła swoją historię.
- Tak. Chciałbym spotkać się z pani córką i z nią porozmawiać. Może jutro o godzinie 13.00? A nie, mam modlitwę zbiorową. Czasem to oddawanie czci Bogu co godzinę jest dla mnie popierdolone. Bo kocham Pana Naszego i Zbawiciela, ale modlić się co godzinę? To jest pojebane. Więc o 13.30.
- Dobrze. Do zobaczenia, ojcze - Ellen uklęknęła, uczyniła znak krzyża, wstała i wyszła z Kościoła.
- Do zobaczenia - mruknął Jeremy Franklin.
- No coś podobnego! To się Drougon zdziwi - dodał ksiądz i ruszył do swojego przyjaciela, bo mieli iść na tą wódkę.

4 komentarze:

  1. Wyobraziłam sobie odtwórcę ks. Jeremiego Franklina, jak idzie na wódkę i gdy mówi: "Bo kocham Pana Naszego i Zbawiciela, ale modlić się co godzinę? To jest pojebane" I teraz leżę XDDD
    Może się kiedyś podniosę xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha o matko xd
    Ten ksiądz jest genialny xd Naprawdę genialny xd
    Tażam się na ziemi ze śmiechu i mama już poszła zadzwonić do psychiatryka haha xd
    Może pozwolą mi tam przeczytać next xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej !
    Ja tu na chwilę, gdyż chciałam Cię poinformować, iż zostałaś nominowana do nagrody Libster Award, więcej informacji znajdziesz tutaj: http://hipnotyzerka.blogspot.com
    Ogółem to chciałam powiedzieć, że na pewno postaram się skomentować dość szybko rozdziały.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja se czytam ten ksiądz jak ksiądz se myśle a on na wóde i przeklina. U nas ksiądz to kurde uważa za brzytkie słowo.

    OdpowiedzUsuń