- Cześć, mamo - uśmiechnęła się brunetka.
- Witaj, kochanie - odpowiedziała Ellen, smarując kanapki.
Laura zauważyła nóż na blacie. Podeszła, pochwyciła go i ruszyła w stronę matki. Kobieta popatrzyła w jej stronę. Zaczęła krzyczeć i uciekać po kuchni, a Laura goniła ją z nożem w ręku, zatrzaskując przy tym wszystkie drzwi. Bezradna Ellen skuliła się w kącie i zasłoniła twarz rękami. Kilka łez spłynęło po jej policzku. Laura trzymała nóż i już, już miała zatopić go w głowie matki, kiedy upuściła przedmiot i spytała:
- Co dzisiaj na śniadanie?
Ellen spojrzała na swoją córkę, która z ciekawością spoglądała na blat i wąchała kanapki. Kobieta wzięła nóż i odłożyła go na blat, pytając:
- Laura, co to było?
- Ale co? - brunetka zaczęła jeść kanapkę.
- To, co się przed chwilą wydarzyło. Co to miało znaczyć?
- Nie rozumiem, o co ci chodzi, mamo.
- Laura, chciałaś mnie zabić! Goniłaś mnie z nożem po całym pokoju!
- Coś ci się musiało przyśnić, mamo. Nic takiego nie zrobiłam. Lecę, umówiłam się z Rossem i Tess nad wodę. Papa! - Laura wzięła komórkę ze stołu, przytuliła mamę i wyszła z domu, zostawiając w nim oszołomioną rodzicielkę.
***
- Laura? Laura, hej! Jestem tutaj! - krzyczała Tess. Była najlepszą przyjaciółką Laury. Brunetka podbiegła do rudowłowej i padła przed nią na kolana.
- Hej, Laura... Co ty... Auuu! - Tess zawyła z bólu. Laura spojrzała na nią przerażającym wzrokiem. Brunetka ugryzła przyjaciółkę w kolano, na wskutek czego cała jej noga była zakrwawiona.
Laura uciekła od Tess i pobiegła w stronę kamieni.
- Cześć! - ni z gruszki, ni z pietruszki pojawił się Ross, chłopak Laury i przyjaciel Tess. Lau spojrzała w jego stronę. Na widok blondyna zawyła i zaczęła obrzucać chłopaka kamieniami, drąc się przy tym i wyrywając włosy z głowy.
- Laura... Ajaj, boli!!! Przestań! Powaliło cię?! - krzyczał Ross, zakrywając się rękami. W końcu dziewczyna przestała i pobiegła na drugi koniec rzeki, gdzie usiadła na kamieniach i chwyciła się za głowę.
- Co to było w ogóle?! - krzyknął Ross.
- Pojebało ją... - mruknęła nieśmiało oszołomiona Tess.
- Musimy pójść do jej matki. Szatan ją opętał czy co?!
- Szatan nie istnieje. Chodź - Tess pociągnęła Rossa i poszli do matki Laury.
Jaki fajny ! Czekam na następny ! :*
OdpowiedzUsuńone-last-dance-raura.blogspot.com
Zapraszam :)
Zajebisty rozdział :)
OdpowiedzUsuńNext ! <3
Moja mina 0o0 ale OK super:-) next dawaj
OdpowiedzUsuńCiekawie ;P
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.